#opowiadanie

Rozdział 2


Przeprowadzka



Podczas wstępnej rozmowy, Michał i Martyna ustalili, że omawiany przez nich układ będzie trwał tylko kilka dni. Martyna zaproponowała również, by na ten czas Michał przeprowadził się do niej. Mężczyzna nie był z tego zbytnio zadowolony twierdząc, że lubi przebywać w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu w kamienicy, lecz Martyna tak bardzo nalegała, że w końcu dał się przekonać. Uzasadniła to tym, że u siebie będzie czuła się jak ryba w wodzie, podczas gdy u Michała mogłaby się nieco krępować.
A przecież nie o to chodziło.
Po ustaleniu wszystkich szczegółów, Michał pojechał wraz z Martyną do wynajętego lokum, by zabrać ze sobą wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy — w tym akcesoria AB/DL.
Podczas pobytu w mieszkaniu, czuł się dość nieswojo. Nie do końca wiedział jak powinien to wszystko rozegrać. Nie dość, że przez kilka dni będzie przebywał u zupełnie obcej kobiety, to w dodatku musiał przecież chodzić do pracy i nie mógł sobie pozwolić na bezczynne ( w jego mniemaniu) siedzenie w czterech ścianach. Martyna rozważała przez moment ten problem i doszła do wniosku, że Michał powinien wziąć trochę wolnych dni. Po namyśle mężczyzna uznał, że to wcale niegłupi pomysł. Tym bardziej, że miał jeszcze do wykorzystania trochę zaległego urlopu.
Pozostała jeszcze do rozwiązania jedna dość istotna kwestia.
Skoro Michał miał zamieszkać u Martyny, musiał koniecznie poinformować o tym Lucynę. Gdyby któregoś dnia matka przyjechała go odwiedzić i nie zastałaby syna, mogłaby zacząć się niepokoić lub (co gorsza) nabrać podejrzeń.
Powinna więc o wszystkim wiedzieć.
Michał i Martyna uznali, że pojadą do Lucyny i wspólnie nakreślą jej całą sytuację. Wprawdzie Michał troszkę się krępował i szczerze liczył na to, że Martyna mu pomoże. Podejrzewał, że dzięki temu jego matka łatwiej wszystko zrozumie.

*

Gdy dojechali na miejsce, weszli do bloku, w którym na drugim piętrze mieszkała Lucyna. Po wejściu schodami na piętro, stali chwilę przed drzwiami, nie mówiąc ani słowa, po czym Michał wcisnął dzwonek, który rozbrzmiał głośnym echem wewnątrz mieszkania. Minęły dwie minuty, aczkolwiek jego matka nie otwierała.
– Mogliśmy ją wcześniej uprzedzić – rzekł z dezaprobatą.
– Zadzwoń jeszcze raz.
Michał ponowił próbę. Gdy i tym razem oboje nie doczekali się odpowiedzi, chcieli już odejść, lecz drzwi nagle się otworzyły i pojawiła się w nich Lucyna. Jej wygląd jednoznacznie świadczył o tym, że niedawno wyszła spod prysznica. Miała na sobie puchaty szlafrok, na nogach ciepłe pantofle, a na głowie ręcznik zawinięty w turban. Widząc syna w towarzystwie nieznajomej kobiety, zrobiła zdziwioną minę.
– Michałek? A co ty tu robisz? Nie uprzedziłeś, że mnie odwiedzisz.
Na obecną chwilę Michał nie chciał się tłumaczyć. Zapytał tylko:
– Możemy wejść?
Lucyna kiwnęła głową.
– Tak, pewnie.
Powiedziawszy to, odsunęła się i wpuściła gości do środka, zamykając drzwi.

*

Lucyna zaproponowała swoim gościom kawę, ale oboje odmówili twierdząc, że przyjechali tylko na moment i trochę się spieszą. Usiedli więc przy stole i Lucyna zainicjowała rozmowę:
– Co was do mnie sprowadza tak bez zapowiedzi, Michałku?
Michał zarumienił się, lekko spuszczając głowę. Nienawidził, kiedy matka mówiła do niego w ten sposób w towarzystwie obcych.
– Przyjechaliśmy w pewnej sprawie – wypalił.
Lucyna poczuła się zaintrygowana.
– Coś się stało? – zapytała. Spojrzała na siedzącą obok Martynę i dodała: – Kim jest ta kobieta?
Martyna uśmiechnęła się serdecznie do gospodyni, wyraźnie rozbawiona całą sytuacją. Lucyna nie miała bowiem pojęcia, co się święci. W pierwszej chwili Martyna zamierzała wszystko jej opowiedzieć, lecz uznała, że lepiej będzie zobaczyć, jak z tej całej sytuacji wybrnie Michał.
– Wiesz...mamo... – zaczął, jąkając się – ...właściwie to ja...znaczy my...tego...
– Wyduś to z siebie, synku – ponagliła go matka.
Michał był tak zestresowany, że nie potrafił dobrać odpowiednich słów.
– Chodzi o to, że...no...tego...
– Ja i Michał jesteśmy parą – dokończyła za niego Martyna.
Usłyszawszy to, Michał był tak zaskoczony, że raptownie ukrył twarz w dłoniach, co samo w sobie wyglądało dość komicznie. Nie spodziewał się, że kobieta, którą niedawno poznał, będzie tak bezpośrednia. Tym bardziej że to, co mówiła było bardzo dalekie od prawdy.
– Mówi pani poważnie? – spytała Lucyna, nie wierząc własnym uszom.
Martyna skinęła głową.
– Tak. Od jakiegoś czasu.
Lucyna była tak uradowana tą wiadomością, że niemal wybuchała ze szczęścia.
– To świetnie! – rzekła lekko piskliwym tonem, spoglądając na Martynę i swojego syna – Gratuluję!
Michał powoli odjął dłonie od twarzy i lustrował wzrokiem obie kobiety, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Syneczku, dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – zapytała Lucyna. Jej wcześniejszy entuzjazm odrobinę zelżał i teraz mówiła nieco urażonym tonem.
– Przepraszam, mamo. Wstydziłem się.
Lucyna niespodziewanie wybuchła cichym śmiechem, zapominając o wcześniejszym urazie.
– Mój ty mały głuptasie. Mamusi nie powinieneś się wstydzić.
Przysłuchując się tej rozmowie, Martyna również miała ochotę się roześmiać. Z każdą sekundą coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że Michał, to typowy maminsynek, posłuszny swojej rodzicielce. Z jednej strony naprawdę ją to bawiło, a z drugiej dawało jako takie pole manewru. Jeżeli Michał słuchał swojej biologicznej matki, to możliwe, że i jej będzie całkowicie podporządkowany.
– Tak, ale ja...
– Na początku chcieliśmy trochę lepiej się poznać, by upewnić się, że nasz związek ma sens – weszła mu w słowo Martyna.
Lucyna pokiwała głową z aprobatą.
– To zrozumiałe – przyznała, po czym kontynuowała: – A gdzie się poznaliście? I od jak dawna jesteście razem?
Tym razem Michał nabrał nieco animuszu i widząc, że Marta chce ciągnąć temat, oznajmił:
– Poznaliśmy się w firmie, w której pracuję. A jesteśmy razem od jakichś trzech miesięcy.
Lucyna jak najbardziej cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Jej syn nigdy nie był z żadną kobietą na poważnie i życzyła mu jak najlepiej.
Po chwili zaczęła wypytywać Martynę o bardziej intymne kwestie, na które kobieta spokojnie odpowiadała. Gdy wybiła dwudziesta, Michał uznał, że wypadałoby w końcu przejść do meritum.

*

Kiedy oznajmił matce, że zamierza wprowadzić się do Martyny, Lucyna nie kryła oburzenia.
– A czy to trochę nie za wcześnie? – spytała niemal wulgarnym tonem.
Martyna miała ochotę po raz kolejny wybuchnąć śmiechem. Nie spodziewała się, że Michał tak bardzo jest trzymany na smyczy przez własną matkę.
– Nie – odpowiedział – Niby dlaczego?
Lucyna spiorunowała syna wzrokiem.
– Przecież ledwo się znacie. Ja i twój ojciec...
– Mamo, nie kończ – uciął Michał.
Lucyna nie zamierzała jednak dawać za wygraną.
– Chciałam tylko powiedzieć, że...
– Niech się pani nie martwi – przerwała jej Martyna – Nie wyprowadzamy się przecież na koniec świata. Zawsze będzie mogła nas pani odwiedzić.
Lucyna westchnęła, wyraźnie niezadowolona.
– Nie podejmujcie proszę pochopnych decyzji. Poczekajcie z tym trochę.
– Mamo, nie ma na co czekać – powiedział Michał – Kochamy się i chcemy stworzyć razem coś wyjątkowego.
Lucyna zdecydowanie wolała, żeby jej syn został w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu. Gdyby przeprowadził się do swojej dziewczyny, ona z czasem mogłaby źle na niego wpłynąć. Bała się, że Michał w końcu zapomni o niej i porzuci ją tak samo, jak zrobił to jej mąż, który któregoś dnia oznajmił jej, że wyjeżdża na kilka dni do Wrocławia w sprawach służbowych i już nigdy nie wrócił, zostawiając ją samą z trzyletnim dzieckiem. Lucyna wiedziała jednak, że gdyby za bardzo się wtrącała, wówczas byłoby jeszcze gorzej. Michał był wszak dorosłym mężczyzną i miał prawo ułożyć sobie życie.
– Dobrze, zróbcie jak uważacie – rzuciła z rezygnacją, a następnie zwróciła się do syna – Ale pamiętaj Michałku, że gdyby coś się działo, to zawsze możesz na mnie liczyć.
– Wiem, mamo – odrzekł mężczyzna, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele – Dziękuję.
– Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi – dodała Lucyna – Tego wam życzę.
Martyna posłała gospodyni uśmiech, w którym kryła się ironia. Gdyby wiedziała, co się za tym kryje, na pewno tak łatwo by nie odpuściła.
– Dziękujemy. Oboje dołożymy wszelkich starań, żeby tak było.
Porozmawiali jeszcze przez krótki czas, a potem Michał i Martyna pożegnali się, ponieważ zrobiło się późno i musieli wracać.
Na odchodnym, Lucyna uściskała ich raz jeszcze, przysięgając sobie w duchu, że jeżeli ta kobieta skrzywdzi jej syna, to gorzko tego pożałuje.

Oto drugi rozdział mojego opowiadania. Dajcie znać, czy się podoba, a już wkrótce pojawi się kolejny :)