Wpis ten pochodzi z fejsbukowego bloga O MATKO I CÓRKO prowadzonego przez Mamę dziewczynki o imieniu Hela. I to bardzo mądra Mama, a wpisy tam nieraz śmieszą, nie raz poruszają ważne tematy a często dotyczą poprostu przygód Helki.

Dzisiejszy wpis był o rozmawianiu, a o to on:
O rozmawianiu.

"Kobieta wykładała zakupy na taśmę, dziewczynka stała obok wpatrując się w stojaki ze słodyczami. Między mlekiem a puszką kukurydzy padło fundamentalne pytanie: co dostałaś? Nic- odparła dziewczynka. Kobieta wyjęła z koszyka bułki. A jak w szkole?- normalnie- odparła mała. Płatność kartą czy gotówką? -wtrąciła kasjerka. Kartą- rzekła kobieta.

Kurtyna.

Często skarżymy się, że dzieci z nami nie rozmawiają. Że nie opowiają o tym, co je spotkało, że "niczego nam nie mówią". Pytanie brzmi: czy my z nimi rozmawiamy? Czy chcemy ich wysłuchać? Czy nasze dzieci wierzą, że interesuje nas ich opowieść? Jeśli tak, to dlaczego zadajemy wciąż te same złe pytania? Przecież na nie nie ma innych odpowiedzi. To takie "atrapy" zainteresowania. Coś jak: co słychać- rzucone do sąsiada w drodze na przystanek autobusowy. Przecież naprawdę nie chcemy wiedzieć. Ot, grzecznościowa gadka na którą uzyskujemy odpowiedź: jakoś leci/wszystko dobrze/byle do przodu! Nie mamy czasu na rozmowę, rzucamy jednak to hasło, żeby powiedzieć cokolwiek. Jesteśmy uprzejmi. Tak samo działają nieśmiertelne: co dostałaś? i jak w szkole? Nasze dzieci wiedzą to równie dobrze, co zagajony sąsiad. Jak w szkole?-dobrze/normalnie/jak zawsze. Przecież to wystarcza. To chcemy usłyszeć. Coś uspokajającego i niezobowiązującego, żeby nie oderwało od roboty, żeby nie wymagało uwagi.
I tylko czasem między nami, dorosłymi słychać rozmowy: no nic mi nie mówi, tylko "nic" i "normalnie". -moja to samo! -a słyszałaś, że Hanna z depresją w szpitalu? -no co ty?! Dwa dni temu miałam w drodze na przystanek, pytałam co u niej, mówiła, że wszystko dobrze..."

#blog #rozmowa