Hejcia, Nie wiem dlaczego ale mam potrzebę podzielić się z wami moją historią (na tyle anonimowo na ile się da) jakoś tak jednocześnie się przedstawić i nakreślić moją historie



pewnego dnia, w środku jesieni, w chłodny dzień urodziła się zdrowa dziewczynka, tak, to byłam ja :) Mała, malutka i pierwsza z nowego pokolenia w rodzinie dziewczynka, radości nie było końca.

Półtora roku później, moje serce nie biło tak jak wcześniej, biło wolniej, toczyła się walka o moje życie, udało się, ale od tamtej pory już nie byłam jak wszystkie dzieci, owszem, byłam uśmiechnięta, bawiłam się z innymi, ale były czynności, których robić nie mogłam.

Okres przedszkolny naprawdę szczęśliwy, uśmiechnięta nie mogłam doczekać się kiedy pójdę do szkoły.

No i stało się, tak jak większość dzieciaków, mając siedem lat, naprawdę podekscytowana, marzyłam o tym aby się z kimś zaprzyjaźnić, była nawet koleżanka o takim samym imieniu co ja, wierzyłam, że tak jak w przedszkolu, i tu będę miała dużo znajomych, przyjaciół, no ale to byłam ja, naiwna dziewczynka. Wychowana na zdaniach "musisz być grzeczna", "musisz być miła" itp, nie umiałam się postawić wrednym osobom z klasy, etap klasy 1-3 był mało burzliwy, dlatego, że moja wychowawczyni reagowała odpowiednio, mimo wszystko już w tedy zaczęły się wyzwiska, obgadywanie i dokuczanie. Okres wczesnoszkolny, ten okres, gdzie zaczynają się przyjaźnie niekiedy na całe lata, ja spędzałam czas w kącie, z dala od klasy, która ,z niewiadomych mi do dziś, przyczyn odrzuciła praktycznie na starcie.

Przyszedł czas 4-6, niestety, już wtedy dzieciaki myślały że są bóg wie jakie dorosłe, torebki dwa razy większe od nich samych, zachowanie również pozostawało wiele do życzenia, niestety cały czas byłam odsunięta od klasy, bałam się występować publicznie, prezentować cokolwiek, a pracy w grupach bałam się najbardziej, bo nie od dziś wiadomo, że do prac w grupach, dobierają się przyjaciele, a ja byłam sama, jak zwykle pomiatana, może gdybym umiała radzić sobie w tego typu sytuacjach, byłoby inaczej? Ale to nie gra, tu nie ma "wczytaj zapis od nowa".
Owszem, wiele osób może powiedzieć" Ale mogłaś zmienić szkołe" I tak dalej. Tak, mogłam zmienić szkołe, ale gdy o tym pomyślałam został ostatni rok, uznałam że już zostanę, tym bardziej że mimo tego jak bardzo bałam się chodzenia do szkoły zdałam sobie sprawę że od problemów nie powinno się uciekać, a w życiu różnie może być i trzeba umieć dawać sobie radę w ciężkich sytuacjach. Mimo wszystko, nie udało się a, moje myślenie wyniesione z podstawówki, jak zdobyć przyjaciół w nowej szkole, totalnie nie przypominało mnie samej.

Nadszedł czas pójścia do gimnazjum, już na starcie bardzo mi się podobało, wychowawczyni to chodzący anioł,  atmosfera uczniowie, osoby z klasy (jak później się okazało, i tu dało się wpaść na "fałszywość" Ze strony niektórych osób) ale żeby nie było, idealna nie jestem i popełniłam w tedy wiele błędów, których do dnia dzisiejszego żałuję. Ludzie w klasie zdążyli mnie polubić za nim zaczęłam udawać kogoś kim absolutnie nie chciałam być i kim nie byłam. Myśląc kategorią "będę komuś dokuczać, zyskam przyjaciół" (No bo w końcu skoro w podstawówce lubiło się osoby które komuś uprzykrzały życie to czemu i ja miałabym nie "spróbować" Czegoś takiego). Niestety w gimnazjum - a raczej w pierwszej i połowie drugiej klasy - to ja stałam się tym "katem". Przez co zrujnowałam to co było wspaniałe, nie zauważałam, że ci ludzie w klasie, w klasie która miała być integracyjna, która była klasą gdzie każdy mógł być zwyczajnie sobą i która to miała łączyć wszystkich, zwłaszcza tych z różnymi problemami zdrowotnymi, ci polubili mnie za nim pokazałam się z tej złej strony. Dzięki mojej wychowawczyni która ze mną na spokojnie porozmawiała i która starała się mnie zrozumieć dlaczego postępowałam tak jak postępowałam, uspokoiłam sie. Spróbowałam znowu być tą osobą którą poznali na początku.
Na koniec klasy trzeciej zdecydowałam się podziękować całej klasie za wspaniały okres, wytłumaczyłam im moje błędy, przeprosiłam a ci wybaczyli niemalże od razu. Zdali sobie sprawę z tego, ze w tedy to nie byłam ja. Mimo moich błędów i ponownego trafienia na "fałszywą przyjaciółkę"to gimnazjum był naprawdę cudownym okresem i najbardziej przyjemnym etapem edukacji w moim życiu.

Po gimnazjum, przyszło liceum. Pierwszą klasę, spędziłam w tym samym budynku co gimnazjum, bo tam, owe liceum się znajdowało. Ciężko stwierdzić czy było dobrze, czy źle. Z początku trochę tak, później znowu szydera, obgadywanie, wyśmiewanie " Fałszywa pomoc ". Naprawdę do dziś żałuję swojej głupoty, tyle razy zdążyłam się natknąć na fałszywe osoby a ja glupia cały czas byłam naiwna. Jednak, co się stało to już się " Nie odstanie" . Trzeba ponosić konsekwencje złych decyzji których sama ja, dużo poniosłam.

Drugą klasę i trzecią spędziłam w innej szkole z moim wspaniałym przyjacielem u boku. W drugiej klasie liceum gdy zjawiłam się w nowej szkole (nawiasem mówiąc, naprawdę przesympatycznej szkole i tu naprawdę można było bardzo mocno wyrażać siebie na różne sposoby ❤) rzucił mi się w oczy wysoki, długo włosy chłopak, ciężko stwierdzić czy mi się podobał, ale czułam że chciałabym się z nim bliżej zapoznać. Wszystko trwało ok 5 miesięcy, aż w końcu ten chłopak dał mi kosza. Oczywiście proces "odkochiwania się" O ile można to tak nazwać, trwał dość krótko jak na mnie bo  tylko trzy miesiące. Pewnie trwałoby to dłużej, gdyby nie to, ze w tedy zjawił się ten covid i szkoła przeniosła się do internetu, oraz gdyby nie pewna bardzo kochana osóbka poznana przez apkę (nie, to nie był tinder). W końcu na zdalnyn tej swojej "milosci szkolnej" Nie musiałam oglądać, a w szkole widywałabym go codziennie.
Przez to, że było mi łatwiej zapomnieć o kimś kto miał moje starania gdzieś, o kimś kto de facto trochę złamał mi serce, mogłam dać szansę pewnej innej osobie, ale byłam naiwna myśląc że mnie szczerze kocha.

Trzecia klasa liceum była wspaniała,(pomijając maturę), z moim przyjacielem poszliśmy razem na te same studia. Było wspaniale. Po roku studiów, i zerwaniu z toksyczną relacją, postanowiłam z nich zrezygnować, przytłaczały mnie do tego stopnia ze różne myśli się pojawiały. Te dwa przełomowe wydrzenia Sprawiły że postanowiłam wreszcie zadbać o siebie, o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Również zaczęłam "szukać siebie" i tak o to "im dalej w las" tym bardziej odkrywałam swoją maluszkową stronę dlatego jestem tutaj na tej stronie. Ale oprócz bycia Ab, jestem osobą dorosłą (hah 21 lat się zbliża, ale do tego to jeszcze trochę 😂) i ta moja dorosła wersja mnie poszła do szkoły policealnej zdobyć kwalifikacje do pracy w żłobku 🥰 i uwielbiam kierunek który wybrałam. Co prawda do pełni szczęścia brakuje tylko drugiej połówki niemniej już nie patrzę na to czy kogoś będę miała czy nie, bo to najmniej ważne. Najważniejsze jest to że skupiam się teraz na sobie i swoim rozwoju ❤

#historia #witamysie #otoja